niedziela, 11 sierpnia 2013

2. Seems to be better.

- Hm, skoro tak, może zamieszkacie ze mną w Liverpoolu? Byłoby super! - 
chciałem ją przedrzeźnić.
- Wiesz, w sumie to nie jest zły pomysł... - niezdecydowanie było wyczywalne
w jej głosie.
- Ale? - spytałem z ciekawością.
- Nie wiem co na to Adam. - to pewnie imię jej chłopaka.
- To zadzwoń do niego, a jeśli nie chcesz ja mogę to zrobić. - zastanawiało mnie 
tylko dlaczego on nie wie o tym wypadku.
- Poradzę sobie, tylko muszę go jeszcze poinfromować o wypadku... - tym razem
smutek przepełnił jej słowa.
- Nie martw się, wierzę w Ciebie. Jeśli Cię kocha, to wszystko zrozumie. - cały
czas starałem się być dla niej jak najmilszy tylko potrafiłem.
- Dziękuję. - odparła z uśmiechem.

Ich rozmowa przeszła z lekkim trudem, ale Kylie dałą radę. A Adam - tak jak
wcześniej powiedziałem - wszystko zrozumiał, ponieważ ją kochał. Był zmartwiony wypadkiem, bo słyszałem niektóre słowa z drugiej strony telefonu.
Okej, został powiadomiony o wypadku, wiem jak na to zareagował, ale nie usłyszałem
co odpowiedział na pytanie dotyczące wyprowadzki do Liverpoolu. Byłem bardzo
ciekawy, dlatego od razu gdy Kylie skończyła rozmowę spytałem:
- I jak? Zgodził się? - zachowałem kamienną twarz.
- Cóż... - zaniepokoiłem się tym słowem, ale słuchałem dalej.
- Tak! Zgodził się! Nawet powiedział, że to dobry pomysł, bo w Manchesterze do tej
pory nie udało mu się znaleźć żadnego mieszkania, był lekko zdziwiony faktem, że
akurat u Ciebie będziemy mieszkać, bo słyszał o Tobie zaledwie kilka zdań, ale
mam nadzieję, że odnowimy to wszystko, a Wy się lepiej poznacie. - była pełna
radości, chyba nigdy nie widziałem jej takiej, gdy ja byłem obok. Poczułem, że
jest jeszcze jakaś osoba na tym świecie, która się mną interesuje, która być może
nawet mnie kocha.
- O matko! Nawet nie wiesz jak się cieszę! - przytuliłem ją lekko, tak żeby nic
ją nie zabolało, ale chyba ona zyskała trochę siły, bo ścisnęła mnie dość mocno.
Nie pamiętam kiedy ostatnio tak się cieszyłem. Moje życie miało nadzieję na bycie
lepszym. Miałem nadzieję, że już teraz tylko tak będzie. Lepiej. Nigdy gorzej.

*

Minął niecały tydzień. Ja poszedłem w tym czasie chyba trzy razy do szkoły, nie
mogłem opuścić wszystkich lekcji, mimo, że wciąż martwiłem się o siostrę. Nie
było tak tragicznie, jak myślałem, ale też mnie nic nie zachwyciło. Szkoła, jak 
szkoła. Ludzi nie zdążyłem poznać. Byłem zamknięty w sobie i wszyscy to widzieli.
Cała moja klasa, nauczyciele. W klasie miałem bodajże szesnaście osób, więc było
całkiem spokojnie. Jedną dziewczynę chyba zainteresowała moja osoba... Nie wiem,
może mi się zdawało, ale zauważyłem jak patrzyła na mnie na matematyce 
i rozmawiała w tym czasie z koleżanką. Oby nie mówiła nic złego na mój temat,
jestem dość wrażliwy na tym punkcie. Nie lubię gdy ktoś mnie źle ocenia, nie
znając mnie. Z resztą... Pomartwię się o to później. Kylie w końcu wyszła ze
szpitala i to jest teraz najważniejsze. 

Dzisiejszego dnia nie byłem w szkole, bo byłem podekscytowany wprowadzką Kylie
i Adama. Była gdzieś tak dziesiąta rano, więc postanowiłem jak najszybciej się
zebrać i jechać do Sheffield. 

*

Dotarłem na miejsce, na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Nie dość, że dzisiaj
moja siostra wychodzi ze szpitala, to poznam jej chłopaka, który razem z nią
zamieszka u mnie w domu. Tyle wrażeń jednego dnia. Dla mnie przynajmniej to było
dużo. Od dawna nic ciekawego nie działo się w moim życiu. Zmierzyłem w stronę 
wejścia, a gdy już przekroczyłem drzwi z jeszcze większym uśmiechem, niż przez
cały czas widniał na mojej twarzy, przywitałem panią recepcjonistkę. Po czym
udałem się do sali, w której wcześniej leżała Kylie. Otwierając drzwi ujrzałem
nieznajomego mężczyznę. Musiał być to chłopak mojej siostry, ale upewniłem się
pytając:
- Cześć, pewnie jesteś chłopakiem Kylie? - trochę niepewnie to zabrzmiało.
- Tak, jestem Adam, miło Cię poznać. - powiedział to z ogromnym uśmiechem.
- Ja Niall, mi również miło. - odwzajemniłem uśmiech - A gdzie Kylie? - dodałem.
- Ah, tak, ona poszła pożegnać się z dr. McCourtney'em. Zaraz powinna wrócić. -
powiedział to jakby zapomniał dlaczego tu jest, ale to nie było raczej celowe.
- To może weźmiemy jej rzeczy do mojego auta i zgarniemy ją po drodze, huh? - 
chciałem jak najszybciej wyjść z tego szpitala.
- Jasne, nie ma potrzeby tu dłużej siedzieć. - zgodził się ze mną jakbym był
najbardziej wpływową osobą na świecie, cóż, nie powiem, że to mi się nie podobało.
Szliśmy korytarzem z bagażami mojej siotry, aż doszliśmy do gabinetu dr.
McCourtney'a. Zapukałem grzecznie i ujrzałem moją siostrę, jakby nowo narodzoną
stojącą obok doktora. Jego drzwi chyba zawsze były otwarte. Pan McCourtney kazał
mi i Adamowi wejść do środka, a więc to uczyniliśmy. Na początku podziękował mi,
potem Adamowi. Nie mogłem pojąć jaki ten człowiek był życzliwy, to my powinniśmy
dziękować jemu, w końcu tak zrobiliśmy. Żegnając się wyszliśmy z jego pokoju, 
zmierzając w stronę wyjścia. Schodząc po schodach wyciągnąłem kluczyki od mojego
Cadillaca i nacisnąłem przycisk odblokowujący drzwi. Otworzyłęm bagażnik, po czym
wpakowaliśmy tam wszystkie torby. Wszyscy wsiedliśmy po chwili do środka samochodu
i ruszyliśmy. Podróż była długa, ale przez całą drogę gadaliśmy o tym, o czym
jeszcze nie wiedzieliśmy, tak jakby poznawaliśmy się na nowo. Przynajmniej ja
z Kylie, bo Adama w ogóle nie znałem, więc to oczywiste, że musieliśmy się 
poznać. 

*

Minęliśmy tabliczkę z napisem Liverpool na co moja siostra wydała z siebie
odgłos szczęścia. Ja z Adamem zaczęliśmy się śmiać, a Kylie dołączyła do tego.
Było tak wesoło, że nie mogłem się doczekać co będzie później. Przez cały czas
gdy będziemy razem mieszkać. Podjechaliśmy pod mój dom, na co rzekłem:
- No to witajcie w domu!
Oni zaniemówili, mimo, że ten dom nie był jakiś specjalny, ale musieli być
podekscytowani całą tą sytuacją, tak jak ja. Wysiedliśmy z auta, zabraliśmy 
bagaże i udaliśmy się w stronę wejścia. Wyciągnąłem klucz i otworzyłem drzwi. 
Pozwoliłem im wejść pierwszym i powiedziałem:
- Czujcie się jak u siebie! - w sumie to byli już u siebie.
Oni tylko krzyczeli "wow", a moja siostra znów wydawała z siebie dziwne okrzyki
radości. Zaprowadziłem ich na górę i wskazałem im ich pokoje. Po czym oni 
powiedzieli:
- My chyba i tak wolimy mieć wspólny pokój, prawda? - odezwała się moja siostra,
patrząc na swojego chłopaka.
- Myślę, że tak. - mrugnął do niej Adam.
- Okej, nie ma sprawy kochani! - odparłem z uśmiechem.

*

Usłyszałem odgłos budzika, była 7:00 am. Zaspany, wyłączyłem go i ponownie 
opadłem na łóżko. Starałem się nie zasnąć. Po chwili zwlekłem się z łóżka 
i poszedłem do łazienki, założyłem na siebie jakieś ciuchy i zszedłem na dół.
Otwierając lodówkę usłyszałem jak ktoś idzie po schodach, wyciągając żółty ser
do moich tostów, obruciłem się i zobaczyłem moją siostrę, która po chwili
powiedziała do mnie:
- Witaj, braciszku. - ziewając usiadła przy stole w kuchni.
- No witam Cię siostro, gdzie Twój książę? - zażartowałem.
- Chyba śpiąca królewna. - zaśmiała się.
- Okej, wszystko jedno. - również się zacząłem śmiać.
- Co Ty robisz? - spytała, jakby trudno było jej zobaczyć co naprawdę robię.
- No jak to co? Śniadanie. - odpowiedziałem jasno.
- I Ty się tak odżywiasz? Daj, ja zrobię coś lepszego. - zdziwiło mnie to, ale
się ucieszyłem, bo nie miałem ochoty na przyżądzanie sobie jedzenia.
- A co takiego? - zapytałem z ciekawością.
- Co powiesz na naleśniki? - uniosła brwi.
- Rzeczywiście lepsze odżywianie niż tosty - powiedziałem lekko chichocząc.
- Nie narzekaj! - udawała wkurzoną.
- No przecież żartuję, kocham naleśniki. - uśmiechnąłem się tym razem.

Zjedliśmy śniadanie. Adam nadal spał, a ja musiałem już wyjść do szkoły.
Dałem mojej siostrze buziaka w polik na pożegnanie, na co ona uśmiechnęła się
ze zdziwieniem, ale widząc mnie zmierzającego w stronę drzwi, pomachała mi.

*

Dotarłem pod szkołę. Stanąłem pod samymi drzwiami i wzdechnąłem. Nie miałem 
ochoty tam wchodzić. Nie miałem jednak wyjścia. Przekroczyłem próg szkoły
i poszedłem sprawdzić swój plan lekcji. Pierwsza była biologia. Da się znieść.
Po drodze do klasy zatrzymałem się przy swojej szafce aby wziąć ze sobą książki
od biologii. Przy okazji przejrzałem się w lusterku, które było zamontowane na
drzwiczkach od szafki. Nie wyglądałem jakoś korzystnie, nawet się nie uczesałem,
ale to nie było dla mnie ważne. 

Nagle usłyszałem dzwonek, a więc szybko udałem się pod klasę, w której 
zaczynały się moje zajęcia, wszedłem do sali w ostatniej chwili. Poszedłem gdzieś
na koniec, do ostatniej ławki pod oknem, usiadłem sam oczywiście. Nie miałem za
bardzo ochoty skupiać się na lekcji, dlatego położyłem tylko moje książki na
ławce i oparłem się na łokciu myśląc o wszystkim i o niczym. Po kilku minutach 
tej jakże interesującej czynności ktoś mi ją przerwał. 
- Hej, mogę się dosiąść? - usłyszałem.

________________________________________________

Jak myślicie, kto to mógł być? Ktoś robił sobie żarty z Nialla? 
A może w końcu ktoś zwrócił na niego uwagę?
Następny rozdział jutro, mam dość dużo czasu na pisanie, dlatego dodaje
je dzień po dniu. :)
HOPE U LIKE IT
{@hifromswagland}

3 komentarze:

  1. No super super!!! Nie moge sie doczekać nowego ;) pisz pisz dalej! Nie moge się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm.. no nie wiem, jakaś dziewczyna? haha, czekam na nowy rozdział :)
    @whoranek

    OdpowiedzUsuń