czwartek, 22 sierpnia 2013

6. Anything could happen.

Biegłem ulicą, nie zważając na nic. Dotarłem na Harrington Street trzy razy szybciej niż normalnie.
Było tam kilka policyjnych samochodów, jedno wielkie zamieszanie. 
Nerwowym krokiem zmierzałem w stronę domu Jasmine. Dwa domy wcześniej już 
widziałem ją i jej mamę stojące przy jednym z radiowozów. Ujrzałem zapłakaną twarz Jasmine
i szybko podbiegłem do niej przytulając ją. 
- Najważniejsze, że Wam się nic nie stało - powiedziałem głaszcząc jej plecy - Um, przepraszam 
panią, ja jestem- oderwałem się na chwilę od Jasmine, nie chcąc być niekulturalnym 
i zwróciłem się do jej mamy, ale ona mi przerwała.
- Niall, tak wiem. Jeśli możesz weź Jasmine na jakiś spacer, byłabym bardzo wdzięczna. - zrobiłem jak 
powiedziała pani Carter. 
Jasmine cały czas szła wtulona we mnie, a ja cały czas głaszcząc jej ramię starałem się ją pocieszyć.
Dziękowałem Bogu, że nic się jej nie stało. Wiem, że musiała przeżyć szok, ale
na szczęście ona była cała, to było dla mnie najważniejsze. Kurdę, zachowuję się jakbym 
był już jej chłopakiem. Jakbym się zakochał, ale to niemożliwe... Znam ją zaledwie jeden dzień. 
Wiem, że na pewno się zauroczyłem, ale nie od razu zakochałem. Mimo wszystko, 
czułem, że muszę być przy niej, że ona mnie potrzebuje.
- Nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła... - nagle odezwała się cichym głosem.
- Ja tak samo bez Ciebie, nie wiesz jak bardzo się cieszę, że nic Ci się nie stało,
od razu jak usłyszałem w wiadomościach, że to na Twojej ulicy, wybiegłem z domu. - spojrzałem w jej
oczy i otarłem łzę, spływającą po jej policzku.
- Jesteś najlepszy. - przytuliła mnie z całej siły.
Wędrowaliśmy tak po okolicy, zapominając, że jest środek tygodnia, kiedy 
normalnie powinniśmy być w szkole, ale dzisiaj szkoła nie liczyła się w najmniejszym stopniu.
Musiałem być przy Jasmine. Czułem, że tak właśnie powinienem. 
Jakimś cudem doszliśmy do centrum miasta. Nie wiedzieliśmy nawet kiedy.
Szliśmy długą ulicą pełną restauracji i kawiarni, aż wreszcie weszliśmy do jednej.
Otworzyłem drzwi i pozwoliłem jej wejść pierwszej. Szukając wzrokiem wolnego
stolika, w końcu ujrzałem jeden przy oknie na samym końcu. Podeszliśmy do stolika,
a ja chcąc nadal zachować się jak gentleman, odsunąłem krzesło Jasmine, aby
mogła usiąść. Sam usiadłem na przeciwko niej, biorąc do ręki menu leżące na stole.
- Ale Niall, zapomniałam, że ja nie mam żadnych pieniędzy przy sobie. - odezwała się nagle Jasmine.
- Żartujesz? Przecież ja zapłacę - odparłem, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
- Nie, nie ma mowy - próbowała mi się sprzeciwić.
- Jest, lepiej wybierz co byś chciała - podałem jej kartę - może to?
- Nie, nie lubię cynamonu. - skrzywiła się.
- Okej, a może ten deser? - spytałem.
- No coś Ty, za drogi! - zmarszczyła czoło. 
- Ale dla Ciebie wszystko. Wybieraj bo kelner już idzie. - widziałem zakłopotanie na jej
twarzy, ale chciałem jej jakoś poprawić humor.
- No dobrze to niech będzie, ale chyba nie zjem całego. - kłopotliwie się uśmiechęła.
- Spokojnie. - spojrzałem na nią, podpierając się rękoma o stolik.
- W czym mogę pomóc? - zapytał kelner.
- Poprosimy ten deser i latte z bitą śmietaną. - odpowiedziałem, na co Jasmine dziwnie się
na mnie spojrzała. Ja tylko uspokajającym wyrazem twarzy zerknąłem na nią.
- To wszystko? - spytał ponownie pan obsługujący nas.
- Tak, dziękuję - posłałem mu nieco sztuczny uśmiech - Ah, zaraz!
- Tak? - wrócił się.
- Jeśli można, to poproszę dwie łyżeczki do tego deseru. - poprosiłem.
- Nie ma sprawy. - zanotował to na kartce z zamówieniem. 
- Dziękuję. - posłałem mu nieco sztuczny uśmiech.
- Skąd wiesz, że pozwolę Ci jeść mój deser, huh? - spytała Jasmine z tym jej słodkim uśmieszkiem.
- Tak zgaduję - zachichotałem. 
- No dobra, to zgadłeś. - odparła, kładąc swoją rękę na mojej, ale wyglądało to raczej
na przyjacielski gest, mimo naszych relacji.

*

Zjedliśmy nasz wspólny deser, popijając go kawą. Zagadaliśmy się tak, że 
zostaliśmy w kawiarni ponad dwie godziny. Na zewnątrz było zimno, a tutaj ciepło i miło.
Jasmine była już w nastroju takim jak wczoraj, śmiała się i zdawało się, że zapomniała już o całym
wydarzeniu z rana. Nagle zadzwonił jej telefon:
- Halo mamo? - odebrała z zaniepokojoną miną - Ojej, naprawdę?! Nawet nie wiesz jak mi ulżyło - 
jej wyraz twarzy od razu zamienił się w szeroki uśmiech.
Nie słyszałem co mówi jej mama, ale słysząc jej reakcję, wiedziałem, że jest dobrze. 
Uśmiechałem się do niej podczas jej rozmowy z panią Carter, a ona to odwzajemniała
i pokazywała jak się cieszy.
Gdy zakończyła rozmowę od razu niemalże wykrzyczała:
- Nie uwierzysz, znaleźli tego złodzieja, prawdopodobnie zwrócą nasze rzeczy,
a ten frajer pójdzie siedzieć! - jej głos był pełen euforii.
- Wow, to super. Widzisz, wszystko jest w porządku - pogładziłem jej ramię.
- Ale bez Ciebie nie byłoby aż tak fajnie. - znów złapała mnie za rękę, tym razem bardziej czule.
- Cieszę się, że poprawiłem Ci humor, ale chyba nie tak jak ta informacja - położyłem swoją drugą 
dłoń na jej.
- Co Ty gadasz. Nikt by lepiej tego nie zrobił - dała mi buziaka w polik.
Ja złapałem się za ten polik, uśmiechając się do niej, a po chwili zaproponowałem wyjście
na zewnątrz. Kiwając głową, że to dobry pomysł, podniosła się z krzesła, ja za nią 
i ruszyliśmy w stronę wyjścia. 
Zawróciliśmy już do domu. 
- Może pójdziemy do mnie? - zapytałem.
- Trochę niezręcznie mi będzie, ale jeśli chcesz. - rzeczywiście, już teraz zachowywała się
jakby była tym skrępowana.
- Nie przesadzaj, po prostu nie zwracaj uwagi na komentarze mojej siostry. Znaczy...
nie powinna nic mówić, ona na ogół jest miła. - może to nie było zbyt zachęcające, ale
Jasmine w końcu się zgodziła, a więc poszliśmy w stronę mojego domu.

*

Dotarliśmy do celu, wyciągnąłem klucze, ale drzwi były otwarte, więc weszliśmy.
Postanowiłem iść pierwszy do salonu i uprzedzić moją siostrę, że mamy gościa.
Ona zareagowała dość spokojnie i obyło się bez żadnych złośliwych żartów. Adama znów nie było.
- Cześć, jestem Kylie - przedstawiła się moja siostra.
- Ja Jasmine, miło mi.
- No mi również, słyszałam co nieco o Tobie. - Kylie spojrzała na mnie.
Jasmine się tylko uśmiechnęła i poszliśmy na górę. Wchodząc po schodach powiedziała:
- Widzę, że nie tylko ja mówiłam mamie o Tobie. Ty tak samo o mnie. 
- Cóż, jest się czym chwalić. - odpowiedziałem, na co otworzyłem drzwi do mojego pokoju
i pozwoliłem Jasmine wejść pierwszej. Ona bez zastanowienia usiadła na moim łóżku, a ja tuż obok niej.

*

Znów minęło kilka godzin, w międzyczasie Kylie zrobiła nam kakao i tosty.
Czas z Jasmine mijał tak szybko. Spojrzałem na telefon i była już 7:56pm.
- No nieźle się zagada- przerwałem, bo zauważyłem, że Jasmine już nie jest przytomna.
Zasnęła jak aniołek na moim łóżku. Nie wiedziałem co robić, ale nie chciałem jej budzić.
Postanowiłem zadzwonić do jej mamy i powiadomić ją, że jej córka śpi dziś u mnie.
Na początku była temu przeciwna, ale powiedziałem, że była naprawdę zmęczona tym dniem, dlatego
lepiej jej nie budzić. Pani Laura - jak mi się przedstawiła - w końcu zgodziła się, ale powiedziała,
że w takim razie musi przynieść rzeczy Jasmine do mnie. Podałem jej adres i za 20min była już pod domem.
Otworzyłem jej drzwi, na co ona powiedziała:
- Troszczysz się o nią jak ojciec, naprawdę to doceniam. Nie zepsuj tego - puściła mi oczko.
- Obiecuję. - odwzajemniłem gest.
- Dobrej nocy życzę. - uścisnęła mnie.
- Wzajemnie pani Carter. - pomachałem jej, gdy już odchodziła spod moich drzwi.

- Kto to był Nialler? - spytała mnie Kylie.
- Ah, sorry. Bo wiesz, dzisiaj Jasmine śpi u nas, zasnęła u mnie w pokoju i nie chciałem jej budzić.
Błagam Cię bez zbędnych komentarzy. 
- Okej, okej. Nie ma sprawy braciszku. Dobranoc. - wow, była dość wyrozumiała jak na nią.
- Dobranoc - odpowiedziałem.

*

Poszedłem pod prysznic, przebrałem się w jakieś bokserki i koszulkę. 
Dzisiaj musiałem spać w gościnnym pokoju (który na początku miał być pokojem Adama).
Jednak zanim poszedłem naszykować swoje łóżko, poszedłem jeszcze do Jasmine, sprawdzić
czy wszystko w porządku, po czym nakryłem ją kocem i pocałowałem jej czoło.
Zmierzając w stronę wyjścia, patrzyłem jak słodko śpi, aż zgasiłem światło i zamknąłem drzwi od pokoju.
Poszedłem do "mojego" łóżka i równie wykończony dniem pełnym wrażeń zasnąłem w przeciągu minuty.

______________________________________________

No ciekawe co Jasmine powie jak się obudzi :D
dziękuję, że nadal to czytacie, mam nadzieję, że nie z przymusu, i że
naprawdę się podoba. :)
wasza @hifromswagland

następny rozdział na pewno do końca tygodnia się pojawi :) x


poniedziałek, 19 sierpnia 2013

5. Still confused.

Poczułem czyjąś rękę na moim ramieniu.
Dreszcze przeszły po moim ciele, nie wiedziałem co robić. W końcu odwróciłem
się i odskoczyłem na bok, ujrzałem mężczyznę z szerokim uśmiechem na twarzy.
Było ciemno, a więc nic nie widziałem, ale mężczyzna odezwał się do mnie:
- Niall! Siema, co Ty tu robisz? - o chuj, dotarło do mnie, że tym mężczyzną był Adam.
- Stary! Nie strasz mnie tak więcej... - moje serce biło ze strachu, ale uspokajało się powoli.
- Chodź już lepiej do domu. - był lekko rozbawiony moim przerażeniem.
- J-jasne - uniosłem jedną brew - ale następnym razem nie rób mi takich rzeczy.
- Spoko, nie jestem mordercą, ani złodziejem. - wciąż się śmiał, ale mi nie było
do śmiechu, bo naprawdę się przestraszyłem.
- Bardzo śmieszne. - odpowiedziałem z sarkazmem i wyprzedziłem go tak aby nie iść
z nim równym krokiem.
- Nie denerwuj się książę. - przyśpieszając krok podszedł do mnie i złapał mnie za ramię.
- Dobra...ale w zamian robisz kolację. - uśmiechnąłem się i podszedłem do drzwi naszego domu,
który przed chwilą ukazał się naszym oczom.
- Zgoda, wchodź. Panie przodem - znów się śmiał, nie wiem czy chciał mi
zrobić na złość czy po prostu miał dobry humor.
- Jaki Ty zabawny - uderzyłem go lekko w ramię.

Weszliśmy do domu, zdjęliśmy z siebie zbędną garderobę i udaliśmy się do
salonu, z którego było czuć zapach gorącej czekolady.
- Świetnie, chyba zostałeś wyręczony żartownisiu. - zwróciłem się do Adama
- I to przez moją ukochaną - przekraczając próg kuchni podszedł do Kylie i dał
jej całusa w policzek.
- Siadajcie chłopaki, tu macie kanapki, a tu gorącą czekoladę - powiedziała
stawiając na stole dwa kubki.
Nie wierzyłem, że ona może być aż tak dobra. Ah, fajne uczucie jak ktoś przyrządza Ci każde
danie, kocham jeść, ale nie lubię gotować. Ten dzień był wspaniały, nie licząc
pewnych szczegółów.

*

Zjedliśmy kolację i każdy poszedł w swoim kierunku, Kylie z Adamem do salonu,
a ja do swojego pokoju. Standardowo włączyłem laptopa i wszedłem na twittera, musiałem
podzielić się ze światem wydarzeniami z dzisiejszego dnia.
Nie chciałem się za bardzo rozpisywać, więc po prostu napisałem "Więcej takich dni xo".
Po chwili w moich interakcjach pojawiła się informacja, że Jasmine podała dalej mojego
tweeta. Za chwilę w moich DM's zobaczyłem, że mam jedną nową wiadomość.
Oczywiście, to ona napisała.
(od Jasmine do Nialla) Na pewno będzie więcej :)
(od Nialla do Jasmine) Mam taką nadzieję x

Pisaliśmy dość długo, ale zarówno ona jak i ja zrobiliśmy się śpiący, dlatego
postanowiliśmy pójść spać, chcieliśmy już się żegnać, ale jedno pytanie nie dawało mi spokoju.
Napisałem więc:
(od Nialla do Jasmine) Jasmine...tak właściwie, to dlaczego ja? Dlaczego to wszystko dzieje się tak szybko?
(od Jasmine do Nialla) widocznie tak musi być, dobranoc Nialler xx
Byłem trochę zmieszany, ale już jej nie zatrzymywałem i także życzyłem jej dobrej nocy.

*

Otworzyłem oczy i spojrzałem na zegarek, o dziwo nie było jeszcze 7:00 am.
Była 6:23am. W sumie, poszedłem wcześnie spać, to wcześnie wstałem. Nieważne.
Jeśli miałem tyle czasu, postanowiłem, że naszykuję się, nie to co wczoraj.
Chociaż Jasmine i tak najwidoczniej się spodobałem nawet w tej gorszej wersji.
 Ale wolałem jednak wyglądać lepiej, niż po prostu
zwyczajnie. Stanąłem przed szafą i dobre kilka minut zastanawiałem się co włożyć.
Chyba nigdy wcześniej wybieranie stroju nie zajęło mi tyle czasu.
Przeglądałem ciuchy, wyjmując wszystkie koszulki z półek i przeglądając po kilka razy
rzeczy wiszące na wieszakach. Zupełnie się zgubiłem. Musiałem jednak coś wybrać, a więc
postawiłem na czarne spodnie i błękitną koszulkę polo. Hm, moja garderoba nie była zbyt ciekawa.
Wszystko było proste i zwyczajne. Zaraz... przypomniałem sobie, że miałem jednak coś
nieco innego w mojej szafie. Schyliłem się aby sięgnąć na najniższą półkę, gdzie
stały moje buty. Z samego końca wygrzebałem moje rzucające się w oczy
 Jeremy Scott'y*. Założyłem je chyba tylko raz, bo nigdy nie lubiłem kontrowersji,
ale teraz postanowiłem nieco ożywić mój outfit. Zamieniłem tylko błękitną
koszulkę polo, na zwyczajny biały T-shirt i według mnie było okej.
Kiedy już się ubrałem, nadszedł czas na włosy. Nie mogłem znów wyjść taki potargany.
Wziąłem jakiś żel do włosów, który stał na półce i ułożyłem odpowiednią fryzurę.
Wychodząc z łazienki natknąłem się na moją siostrę. W głębi
duszy się ucieszyłem, bo miałem nadzieję, że znów zrobi mi pyszne śniadanie.
- Oo, cześć Nia - przetarła oczy i otworzyła je szerzej, spoglądając na mnie z góry na dół - y, co Ty
idziesz do szkoły czy na casting dla modeli?
- Bardzo śmieszne. - chciałem powiedzieć żeby lepiej poszła na dół robić śniadanie, no
ale już nie chciałem być taki chamski.
- Po prostu wyglądasz inaczej niż zawsze. - potrząsnęła głową.
- To znaczy lepiej? - uniosłem jedną brew.
- No, no, z pewnością - poklepała mnie po ramieniu - to może pan przystojniaczek zje śniadanie, huh?
- Jeszcze pytasz! - tylko czekałem aż o to spyta.
- Hm, a co byś chciał? - otworzyła lodówkę.
- No nie wiem, wystarczą chyba płatki z mlekiem. - usiadłem na krześle naprzeciwko Kylie.
- Jak chcesz. - wyjęła mleko i zaczęła szukać płatków.
- Są w tej szafce na górze - oznajmiłem.
- Proszę bardzo, chyba umiesz wsypać płatki i zalać je mlekiem, prawda? - powiedziała
zaspanym głosem, zmierzając w stronę salonu.
- Mam taką nadzieję. - zaśmiałem się.

Zjadłem śniadanie i sprawdziłem godzinę na moim telefonie, była dopiero 7:14.
Szybko mi poszło to wszystko. Jeśli miałem jeszcze trochę czasu postanowiłem
iść do siostry i pooglądać z nią tv. Oczywiście, kiedy wszedłem do salonu, moim oczom ukazał
się jakiś program o odchudzaniu czy innych pierdołach, dlatego wziąłem pilot
 i przełączyłem szybko kanał.
- Ej! - krzyknęła Kylie.
- Ciszej, bo obudzisz swojego księcia. - powiedziałem nieco ściszonym tonem.
- Tylko, że ja to oglądałam, wiesz o tym? - założyła ręce na klatce piersiowej.
- Oh, rzeczywiście? Nie zauważyłem. - i dalej skakałem po programach. Aż w końcu trafiłem
na wiadomości. Podgłosiłem trochę i usłyszałem:

Dziś w nocy okradzionych zostało 6 domów w Liverpoolu przy ulicy Harrington. Na szczęście
ucierpiały jedynie skradzione przedmioty. Mieszkańcy są cali, jednak są w szoku. Poszukiwania złodziei trwają od samego rana.

Usłyszeliśmy, jak Adam schodzi po schodach na dół, chyba obudził go telewizor.
- Czy ja dobrze słyszałem, na Harrington Street? - spytał zachrypniętym głosem.
- Tak, wiesz gdzie to? Coś mi to mówi. - byłem ciekawy, nie znałem jeszcze dobrze wszystkich ulic w mieście.
- Przecież szliśmy wczoraj wieczorem tamtędy. - moje serce niemal stanęło.
To oznacza tylko jedno.
Szybko podniosłem się z sofy i wybiegłem z domu, nie zważając nawet na to co Kylie i Adam
do mnie krzyczeli.

_______________________________________________

tym razem rozdział trochę później, w weekend nie miałam możliwości napisania, a piszę
rozdziały "improwizując" czyli dodaje je od razu jak napiszę. specjalnie siedziałam 
w nocy żeby napisać.
jak zawsze mam nadzieję, że się podobało :)
{@hifromswagland}

 *Jeremy Scott Adidas Original 







czwartek, 15 sierpnia 2013

4. Finally did it.

Stwierdziłem, że nie będę tam stał jak dupek i skierowałem się znów w stronę
mojego domu. Minęło zaledwie kilka sekund i usłyszałem jak ktoś krzyczy moje
imię. Tak, to była Jasmine. Ale czego ona ode mnie teraz chciała? Ja czułem się
mogę nawet powiedzieć, że zdradzony. To rozbiło moje serce na miliony kawałków,
a ona teraz mnie woła? Ugh. Nie potrafiłem jej olać i zatrzymałem się, nie
odwracając się w jej stronę. Stałem plecami do niej, a ona złapała mnie za ramię
i próbowała odwrócić. Ja ze smutkiem w oczach na siłę wreszcie obróciłem się 
i powiedziałem ze złością:
- Słucham?! Co masz mi do powiedzenia?
- Niall... O co chodzi? - jeszcze głupio pytała.
- Umówiliśmy się, a Ty... no byłaś tam... widziałem Cię z jakimś chłopakiem. -
wydobyłem to z siebie z żalem.
- Oh, Ty mój zazdrośniku. - powiedziała to takim miłym i słodkim tonem jakby
zupełnie nic się nie stało, ale ja nie uległem temu.
- Żartujesz sobie? - nadal byłem wściekły, ale ona położyła swój wskazujący palec
na moich ustach, próbując mnie uciszyć, po czym lekko się zaśmiała.
- Oj, nie chciałam żeby tak wyszło. Przepraszam, ale to nie tak jak myślisz -
nie mogła do cholery powiedzieć o co chodziło? Tylko dawała mi jakieś tajemnicze
wskazówki...
- To jak było? - spytałem już trochę spokojniejszym głosem, ale w głębi duszy
nadal byłem zirytowany.
- To nie był mój chłopak. - zrobiłem mega zdziwioną minę.
- Co? Nie rozumiem... To kto w takim razie? - moja ciekawość była ogromna.
- To był mój brat, głuptasie. - uśmiechnęła się znów tak uroczo jak za każdym
razem gdy to robiła.
- Ale... - zamurowało mnie. 
- Ciii - spojrzała na mnie swoimi pięknymi oczami i pocałowała mój polik. Ja 
objąłem ją, a ona wtulając się we mnie mocniej, przejechała ręką po moich włosach.
Poczułem dreszcze, przechodzące po całym moim ciele. Nagle cała złość mi minęła.

Doszliśmy do jakiejś ławki przy fontannie i usiedliśmy dość blisko siebie.
- Nie jesteś już zły? - zapytała, kładąc głowę na moim ramieniu i patrząc 
w moje oczy.
- Nie mógłbym... - oparłem swoją głowę lekko o jej. Eh, jak ona na mnie działała.
Położyła swoją dłoń na moim poliku, zaraz po czym podniosła głowę z mojego
ramienia tak, że była prosto przede mną. Patrzyliśmy sobie w oczy jakbyśmy
byli zakochani w sobie od długiego czasu, ale znaliśmy się dopiero jeden dzień.
To było tak cudowne, nie chciałem żeby to się skończyło. Jednak po chwili 
zmieniłem zdanie, gdy Jasmine przysuwała się do mnie coraz bliżej, nasze twarze były
dosłownie milimetry od siebie. Czułem wielkie stado motyli w moim brzuchu. 
W końcu postanowiłem zrobić pierwszy krok i musnąłem jej aksamitne usta. Tak,
to było to, ta chwila, która mogłaby trwać wiecznie, najlepsza chwila mego
życia. Nie mogłem opisać co działo się w mojej głowie. Z resztą nie tylko 
w mojej głowie, w całym ciele czułem wewnętrzne ciepło i taką ulgę. Wszystko 
było idealne. 

*

Wybiła 8:00, było już zupełnie ciemno.
- Już robi się późno, lepiej Cię odprowadzę. - zaproponowałem.
- Naprawdę? Aw, to urocze, ale serio nie musisz. - nie mogłem pozwolić jej samej
wracać, nie po tym wszystkim co się wydarzyło, musisz zachować dobrą opinię
o sobie Horan.
- Muszę, źle to by wyglądało, gdybym tego nie zrobił. - mrugnąłem do niej.
- Hm, w takim razie, źle by wyglądało to jakbym Ci odmówiła, mój gentlemanie. -
i znów ten słodki uśmiech, on mnie zabijał od środka.

*

Dotarliśmy pod dom Jasmine, rzuciłem na niego okiem, a zaraz potem mój wzrok
skierował się na piękną dziewczynę, stojącą przede mną. 
- To może powtórzymy to co w parku, na pożegnanie? - moje oczy zabłyszczały 
w tej ciemności, była to dla mnie propozycja nie do odrzucenia.
- Ja nie mam nic przeciwko - starałem się seksownie uśmiechnąć. Oj, Horan co się
z Tobą dzieje.
Zbliżyliśmy swoje zimne usta, ale po chwili już były gorące. Ona mnie rozgrzewała,
jak nikt inny, to było coś niesamowitego.
Gdy skończyliśmy nasze pożegnanie, Jasmine złapała moją rękę i powiedziała
najsłodsze jakie kiedykolwiek słyszałem "do jutra" i dodała do tego całusa
w mój zmarznięty policzek. Uśmiechnąłem się jak idiota, odpowiedziałem jej
to samo i nie mogąc odciągnąć od niej wzroku, ruszyłem w stronę mojego domu.

*

Szedłem małą uliczką, dom Jasmine już zniknął mi z pola widzenia, nagle usłyszałem
szybkie kroki gdzieś niedaleko. Nie powiem, trochę się przestraszyłem. Mój krok
nagle też nabrał tempa, ale chwilę później słyszałem coraz głośniejszy chód osoby,
która szła za mną. Poczułem czyjąś rękę na moim ramieniu. 

_______________________________________

No ciekawe kto to mógł być, jak myślicie? :D
rozdział miał być najpóźniej wczoraj, ale zupełnie nie miałam weny, dlatego dopiero dzisiaj się za niego wzięłąm. mam nadzieję, że się podoba :)
{@hifromswagland}

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

3. Everything's perfect...for awhile.

- Hej, mogę się dosiąść? - usłyszałem. Spojrzałem z niedowierzaniem w górę
i ujrzałem śliczną brunetkę.
- T-tak, pewnie, czemu nie. - byłem nieco zakłopotany, ale starałem się tego
nie okazywać.
- Jestem Jasmine, a Ty? - zapytała ze słodkim uśmiechem.
- J-ja jestem Niall. - mój uśmiech już niestety musiał wyglądać głupio.
- Jak podoba Ci się nasza szkoła? - zapytała z zaciekawieniem.
- Wiesz, na razie się jeszcze nie przyzwyczaiłem, ale jest okej. - przecież 
nie mogłem powiedzieć, że jest do bani jak każda szkoła, ta dziewczyna miała na 
mnie dziwny wpływ.
- Mam nadzieję, że szybko się przyzwyczaisz, teraz może być tylko lepiej. - to
było dziwne, jakby czytała mi w myślach, ale nie, to tylko moje schizy.
- Nie może być inaczej. - próbowałem zrobić jak najbardziej uwodzicielską minę
jaką potrafiłem, mam nadzieję, że nie zrobiłem z siebie idioty.
Ona uśmiechała się tak pięknie... Wszystko w niej mi się podobało, mimo, że znałem
ją zaledwie kilkanaście minut. Jeśli chciała abym się nią zauroczył, to jej się
udało. 

Lekcja minęła mi naprawdę szybko, przez całą godzinę rozmawiałem z Jasmine,
dlatego była to najprzyjemniejsza biologia w moim życiu. Gdy zadzwonił dzwonek,
wyszliśmy z klasy, a Jasmine nie odstępywała mnie na krok, szła ze mną korytarzem,
aż do stołówki, wtedy ponownie usiadła obok mnie. Ciągle wypytywała mnie o różne
rzeczy, jakby była naprawdę mną zainteresowana. Zaproponowała nawet, żeby 
przynieść mi jedzenie z bufetu, ale nie chciałem jej wykorzystywać, dlatego
poszedłem po nie sam. Naprawdę mnie to zdziwiło...to ja powinienem ją spytać
czy przynieść jej jedzenie, no ale cóż, jeśli naprawdę była aż tak miła, to
jak sama powiedziała - mogło być już tylko lepiej.

Zaskoczyło mnie też to, że gadała akurat ze mną, w szkole było dużo
chłopaków, myślę, że nawet lepszych ode mnie. Nie rozmawiała też z żadnymi 
dziewczynami, nie miała koleżanek? Nie możliwe... Nie chcąc być niegrzecznym
spytałem:
- Sorry, że pytam, ale nie masz żadnych koleżanek tutaj? Cały czas rozmawiasz ze
mną, znaczy nie zrozum mnie źle, mi to nie przeszkadza, nawet mi się to podoba,
ale no wiesz o co chodzi... - nie wiedziałem za bardzo jak to ubrać w słowa.
- Wiem Niall, wiem. Mam koleżanki, ale dzisiaj nie przyszły, a chciałam Cię 
poznać, bo wydawałeś się interesujący i inny niż reszta. - mówiła to patrząc
prosto w moje oczy, nie umiem opisać co wtedy czułem.
- Wow, nie wiedziałem, że ktoś się mną zainteresuje w tej szkole, ja wcale
nie jestem ciekawy... przeciwnie, jestem nudny, naprawdę. Za to Ty jesteś
wspaniała. - na początku opuściłem wzrok, ale po chwili znów go podniosłem 
i nieśmiało się uśmiechnąłem.
- W takim razie ja polubiłam tą Twoją nudność. - szeroki uśmiech zawitał na jej
pięknej twarzy, a jej zielone oczy błyszczały.
- Też Cię bardzo polubiłem. - "nawet nie wiesz jak bardzo" dodałem w swoich
myślach, cholera, ona była taka cudowna.

*

Skończyła się ostatnia lekcja, wszyscy wyszli z sali, ja z Jasmine na samym
końcu. Poszliśmy w stronę szafek, okazało się, że nawet szafki mamy koło siebie.
Uśmiechnęliśmy się do siebie gdy to zauważyliśmy. Czułem, jakbyśmy byli dla
siebie stworzeni. Zaraz, chwilkę Horan... stworzeni dla siebie, bo mieliśmy
obok szafki? Durny jesteś. Eh, od dawna to wiem. Skoro tak dogadywaliśmy się
z Jasmine postanowiłem zapytać:
- Hm, może dasz mi swój numer? Chyba, że nie chcesz mieć ze mną do czynienia
poza szkołą. - udałem smutnego.
- Co Ty gadasz! Pewnie, że chcę idioto! - zaśmiała się tak uroczo, aż czułem jak
na moich policzkach pojawiły się lekkie rumieńce.
- Uf, już myślałem, że dasz mi kosza - nie wiem dlaczego to powiedziałem - znaczy,
że nie będziesz chciała dalej ze mną utrzymywać kontaktu. - głupio się 
uśmiechnąłem.
- Oj słodki jesteś jak tak się jąkasz. - znowu się tak uroczo zaśmiała, a ja
przez cały czas stawałem się coraz bardziej czerwony na twarzy. 
Uśmiechąłem się szeroko. W końcu zapisała mi swój numer na lewej ręce, a ja
za to podziękowałem jej całusem w polik. Nie wiem czy był to dobry pomysł, ale
ona była raczej zadowolona, więc chyba nie miałem się czego obawiać. Buziaka
wykorzystałem jako pożegnanie i dodałem krótkie "pa" z uśmiechem, zmierzając
w stronę wyjścia. Jasmine miała jeszcze dodatkowe zajęcia, dlatego wracałem sam.

*

Doszedłem pod mój dom, otworzyłem drzwi i wchodząc do holu zacząłem zdejmować
buty, a plecak rzuciłem gdzieś obok. W salonie siedziała moja siostra 
i oglądała jakieś babskie programy w tv. 
- Hej, gdzie Adam? - zdziwiłem się.
- Poszedł szukać pracy, a co myślałeś, że będziemy się w trójkę urzymywać na 
pieniądzach babci? - w sumie racja, babcia była jedyną osobą, która jeszcze
o mnie pamiętała, ale nie kontaktowaliśmy się zbyt często, bo mieszkała 
w Australii, co miesiąc tylko przesyłała mi pieniądze na utrzymanie.
- Nie no, pewnie, że nie. A Ty nie szukasz pracy? - zapytałem jakby z żalem, że
wykorzystuje do tego swojego chłopaka.
- Na razie chcę odpocząć, nie pamiętasz, że byłam w szpitalu? - powiedziała to
trochę jakby się wkurzyła.
- Ah, przepraszam. Racja. - rzeczywiście, zapomniałem o tym.
- Zjesz obiad? Będą nuggetsy i frytki. - wspominała wcześniej coś o złym odżywianiu, 
a szykuje nam na obiad frytki? Nieważne, mi pasuje takie żarcie.
- No jasne, umieram z głodu! - w końcu nie jadłem nic od śniadania.

W czasie gdy Kylie przygotowywała obiad ja poszedłem do swojego pokoju, włączyłem
laptopa i sprawdziłem twittera. W interakcjach zobaczyłem, że mam nowego
followersa i zobaczyłem nazwę "Jasmine Carter". Uśmiechnąłem się jak debil
do monitora, dałem jej follow back i zamknąłem laptopa. Leżałem na łóżku
rozmyślając o dzisiejszym dniu i przypomniałem sobie, aby napisać do Jasmine.
Nie wiedziałem jak zacząć tę rozmowę, a więc po prostu napiałem "Nie przeszkadzam? :)".
Odłożyłem telefon obok siebie, ale po kilku sekundach usłyszałem dźwięk
nowej wiadomości i od razu chwyciłem telefon spowrotem do ręki, odblokowałem 
ekran i przeczytałem:
(Od Jasmine do Nialla) Zgaduje, że to Ty Niall. I Ty mógłbyś mi przeszkadzać? Nie żartuj.
(Od Nialla do Jasmine) Przecież nie wiem co robisz, dlatego wolę spytać ;)
(Od Jasmine do Nialla) Wolałabym, żebyś spytał o coś innego x
(Od Nialla do Jasmine) Nie czytam w Twoich myślach, ale może dzisiaj w parku o 6?
Nagle usłyszałem głos mojej siosrty wołającej mnie na obiad. Zszedłem na dół,
zostawiając mój telefon na łóżku. Nie chciałem, żeby Kylie dopytywała się przy 
obiedzie z kim piszę, to mogłoby być męczące. 
Zjadłem swoją dużą porcję frytek i nuggetsów, po czym szybko pobiegłem na górę
sprawdzić co odpisała Jasmine. 
Skoczyłem z radości gdy odczytałem sms-a od niej.
(Od Jasmine do Nialla) Jasne, nie mogę się już doczekać x
(Od Nialla do Jasmine) To do zobaczenia :)
Moja radość była wielka. Nie pamiętam kiedy ostatnio się tak czułem. Tak, 
cieszyłem się gdy Kylie z Adamem się wprowadzili, ale to było inne uczucie. Wiecie 
o czym mówię. Przecież zauroczyłem się tą dziewczyną. Czułem się jakbym znał ją 
dłużej niż tylko jeden dzień, ona zdąrzyła w ciągu tych kilku godzin nieźle 
namieszać w mojej głowie.

*

Zbliżała się godzina spotkania, a więc postanowiłem się jakoś naszykować, nie
tak jak wyglądałem w szkole, nieuczesany i ubrany w pierwsze lepsze ciuchy.
Chciałem zrobić dobre wrażenie na tej dziewczynie. Założyłem moje ulubione 
jeansy, szarą koszulkę i czarną bluzę, a do tego moje ulubione białe conversy.
Nie lubiłem przesadzać ze strojem, ten był w sam raz. Ułożyłem jakoś włosy
i zszedłem na dół, nie mogło się obyć bez komentarza mojej siostry:
- Uuu, no proszę, gdzie tak się mój braciszek wyszykował, co? - siedziała nadal
przy stole w kuchni, która była połączona z salonem, dlatego widziała mnie jak
schodziłem po schodach.
- Umówiłem się z nową koleżanką w parku. - uniosłem brwi z lekkim uśmiechem.
- No to nieźle, Nialler, szybki jesteś. - wiadomo, chciała mi zrobić na złość.
- Bez przesady, powiedziałem koleżanka, a nie dziewczyna. - nie lubiłem, kiedy 
mówiąc o jakiejś dziewczynie, ktoś od razu uważa, że jesteśmy razem.
- Okej, nie denerwuj się. Złość pięknośći szkodzi. - powiedziała mrugając 
i posyłając mi całusa w powietrzu. Ja się tylko uśmiechnąłem i powiedziałem 
"cześć". 


Szedłem alejkami parku, aż zauważyłem postać w brązowych włosach przytulającą
się z jakimś chłopakiem. Stanąłem w miejscu i zacząłem się zastanawiać czy to
Jasmine. Po chwili już byłem pewien, że to ona. Zamurowało mnie, a w moim
sercu zrobiło się nagle chłodno. Byłem zmieszany, patrzyłem w ich stronę
ze smutnym wyrazem twarzy, a w mojej głowie tworzyły się miliony
różnych myśli.

_________________________________________

Kim był tajemniczy chłopak, z którym Niall zobaczył Jasmine? 
Czytajcie, a się dowiecie, następny rozdział prawdopodobnie jutro, ewentualnie
w środę :)
mam nadzieję, że się podoba i oby było więcej czytelników, jak możecie,
to roześlijcie linka znajomym, czy coś, byłoby mi bardzo miło i zachęciłoby
mnie to jeszcze bardziej do pisania :) x
mimo tak małej ilości, kocham was
{@hifromswagland}

niedziela, 11 sierpnia 2013

2. Seems to be better.

- Hm, skoro tak, może zamieszkacie ze mną w Liverpoolu? Byłoby super! - 
chciałem ją przedrzeźnić.
- Wiesz, w sumie to nie jest zły pomysł... - niezdecydowanie było wyczywalne
w jej głosie.
- Ale? - spytałem z ciekawością.
- Nie wiem co na to Adam. - to pewnie imię jej chłopaka.
- To zadzwoń do niego, a jeśli nie chcesz ja mogę to zrobić. - zastanawiało mnie 
tylko dlaczego on nie wie o tym wypadku.
- Poradzę sobie, tylko muszę go jeszcze poinfromować o wypadku... - tym razem
smutek przepełnił jej słowa.
- Nie martw się, wierzę w Ciebie. Jeśli Cię kocha, to wszystko zrozumie. - cały
czas starałem się być dla niej jak najmilszy tylko potrafiłem.
- Dziękuję. - odparła z uśmiechem.

Ich rozmowa przeszła z lekkim trudem, ale Kylie dałą radę. A Adam - tak jak
wcześniej powiedziałem - wszystko zrozumiał, ponieważ ją kochał. Był zmartwiony wypadkiem, bo słyszałem niektóre słowa z drugiej strony telefonu.
Okej, został powiadomiony o wypadku, wiem jak na to zareagował, ale nie usłyszałem
co odpowiedział na pytanie dotyczące wyprowadzki do Liverpoolu. Byłem bardzo
ciekawy, dlatego od razu gdy Kylie skończyła rozmowę spytałem:
- I jak? Zgodził się? - zachowałem kamienną twarz.
- Cóż... - zaniepokoiłem się tym słowem, ale słuchałem dalej.
- Tak! Zgodził się! Nawet powiedział, że to dobry pomysł, bo w Manchesterze do tej
pory nie udało mu się znaleźć żadnego mieszkania, był lekko zdziwiony faktem, że
akurat u Ciebie będziemy mieszkać, bo słyszał o Tobie zaledwie kilka zdań, ale
mam nadzieję, że odnowimy to wszystko, a Wy się lepiej poznacie. - była pełna
radości, chyba nigdy nie widziałem jej takiej, gdy ja byłem obok. Poczułem, że
jest jeszcze jakaś osoba na tym świecie, która się mną interesuje, która być może
nawet mnie kocha.
- O matko! Nawet nie wiesz jak się cieszę! - przytuliłem ją lekko, tak żeby nic
ją nie zabolało, ale chyba ona zyskała trochę siły, bo ścisnęła mnie dość mocno.
Nie pamiętam kiedy ostatnio tak się cieszyłem. Moje życie miało nadzieję na bycie
lepszym. Miałem nadzieję, że już teraz tylko tak będzie. Lepiej. Nigdy gorzej.

*

Minął niecały tydzień. Ja poszedłem w tym czasie chyba trzy razy do szkoły, nie
mogłem opuścić wszystkich lekcji, mimo, że wciąż martwiłem się o siostrę. Nie
było tak tragicznie, jak myślałem, ale też mnie nic nie zachwyciło. Szkoła, jak 
szkoła. Ludzi nie zdążyłem poznać. Byłem zamknięty w sobie i wszyscy to widzieli.
Cała moja klasa, nauczyciele. W klasie miałem bodajże szesnaście osób, więc było
całkiem spokojnie. Jedną dziewczynę chyba zainteresowała moja osoba... Nie wiem,
może mi się zdawało, ale zauważyłem jak patrzyła na mnie na matematyce 
i rozmawiała w tym czasie z koleżanką. Oby nie mówiła nic złego na mój temat,
jestem dość wrażliwy na tym punkcie. Nie lubię gdy ktoś mnie źle ocenia, nie
znając mnie. Z resztą... Pomartwię się o to później. Kylie w końcu wyszła ze
szpitala i to jest teraz najważniejsze. 

Dzisiejszego dnia nie byłem w szkole, bo byłem podekscytowany wprowadzką Kylie
i Adama. Była gdzieś tak dziesiąta rano, więc postanowiłem jak najszybciej się
zebrać i jechać do Sheffield. 

*

Dotarłem na miejsce, na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Nie dość, że dzisiaj
moja siostra wychodzi ze szpitala, to poznam jej chłopaka, który razem z nią
zamieszka u mnie w domu. Tyle wrażeń jednego dnia. Dla mnie przynajmniej to było
dużo. Od dawna nic ciekawego nie działo się w moim życiu. Zmierzyłem w stronę 
wejścia, a gdy już przekroczyłem drzwi z jeszcze większym uśmiechem, niż przez
cały czas widniał na mojej twarzy, przywitałem panią recepcjonistkę. Po czym
udałem się do sali, w której wcześniej leżała Kylie. Otwierając drzwi ujrzałem
nieznajomego mężczyznę. Musiał być to chłopak mojej siostry, ale upewniłem się
pytając:
- Cześć, pewnie jesteś chłopakiem Kylie? - trochę niepewnie to zabrzmiało.
- Tak, jestem Adam, miło Cię poznać. - powiedział to z ogromnym uśmiechem.
- Ja Niall, mi również miło. - odwzajemniłem uśmiech - A gdzie Kylie? - dodałem.
- Ah, tak, ona poszła pożegnać się z dr. McCourtney'em. Zaraz powinna wrócić. -
powiedział to jakby zapomniał dlaczego tu jest, ale to nie było raczej celowe.
- To może weźmiemy jej rzeczy do mojego auta i zgarniemy ją po drodze, huh? - 
chciałem jak najszybciej wyjść z tego szpitala.
- Jasne, nie ma potrzeby tu dłużej siedzieć. - zgodził się ze mną jakbym był
najbardziej wpływową osobą na świecie, cóż, nie powiem, że to mi się nie podobało.
Szliśmy korytarzem z bagażami mojej siotry, aż doszliśmy do gabinetu dr.
McCourtney'a. Zapukałem grzecznie i ujrzałem moją siostrę, jakby nowo narodzoną
stojącą obok doktora. Jego drzwi chyba zawsze były otwarte. Pan McCourtney kazał
mi i Adamowi wejść do środka, a więc to uczyniliśmy. Na początku podziękował mi,
potem Adamowi. Nie mogłem pojąć jaki ten człowiek był życzliwy, to my powinniśmy
dziękować jemu, w końcu tak zrobiliśmy. Żegnając się wyszliśmy z jego pokoju, 
zmierzając w stronę wyjścia. Schodząc po schodach wyciągnąłem kluczyki od mojego
Cadillaca i nacisnąłem przycisk odblokowujący drzwi. Otworzyłęm bagażnik, po czym
wpakowaliśmy tam wszystkie torby. Wszyscy wsiedliśmy po chwili do środka samochodu
i ruszyliśmy. Podróż była długa, ale przez całą drogę gadaliśmy o tym, o czym
jeszcze nie wiedzieliśmy, tak jakby poznawaliśmy się na nowo. Przynajmniej ja
z Kylie, bo Adama w ogóle nie znałem, więc to oczywiste, że musieliśmy się 
poznać. 

*

Minęliśmy tabliczkę z napisem Liverpool na co moja siostra wydała z siebie
odgłos szczęścia. Ja z Adamem zaczęliśmy się śmiać, a Kylie dołączyła do tego.
Było tak wesoło, że nie mogłem się doczekać co będzie później. Przez cały czas
gdy będziemy razem mieszkać. Podjechaliśmy pod mój dom, na co rzekłem:
- No to witajcie w domu!
Oni zaniemówili, mimo, że ten dom nie był jakiś specjalny, ale musieli być
podekscytowani całą tą sytuacją, tak jak ja. Wysiedliśmy z auta, zabraliśmy 
bagaże i udaliśmy się w stronę wejścia. Wyciągnąłem klucz i otworzyłem drzwi. 
Pozwoliłem im wejść pierwszym i powiedziałem:
- Czujcie się jak u siebie! - w sumie to byli już u siebie.
Oni tylko krzyczeli "wow", a moja siostra znów wydawała z siebie dziwne okrzyki
radości. Zaprowadziłem ich na górę i wskazałem im ich pokoje. Po czym oni 
powiedzieli:
- My chyba i tak wolimy mieć wspólny pokój, prawda? - odezwała się moja siostra,
patrząc na swojego chłopaka.
- Myślę, że tak. - mrugnął do niej Adam.
- Okej, nie ma sprawy kochani! - odparłem z uśmiechem.

*

Usłyszałem odgłos budzika, była 7:00 am. Zaspany, wyłączyłem go i ponownie 
opadłem na łóżko. Starałem się nie zasnąć. Po chwili zwlekłem się z łóżka 
i poszedłem do łazienki, założyłem na siebie jakieś ciuchy i zszedłem na dół.
Otwierając lodówkę usłyszałem jak ktoś idzie po schodach, wyciągając żółty ser
do moich tostów, obruciłem się i zobaczyłem moją siostrę, która po chwili
powiedziała do mnie:
- Witaj, braciszku. - ziewając usiadła przy stole w kuchni.
- No witam Cię siostro, gdzie Twój książę? - zażartowałem.
- Chyba śpiąca królewna. - zaśmiała się.
- Okej, wszystko jedno. - również się zacząłem śmiać.
- Co Ty robisz? - spytała, jakby trudno było jej zobaczyć co naprawdę robię.
- No jak to co? Śniadanie. - odpowiedziałem jasno.
- I Ty się tak odżywiasz? Daj, ja zrobię coś lepszego. - zdziwiło mnie to, ale
się ucieszyłem, bo nie miałem ochoty na przyżądzanie sobie jedzenia.
- A co takiego? - zapytałem z ciekawością.
- Co powiesz na naleśniki? - uniosła brwi.
- Rzeczywiście lepsze odżywianie niż tosty - powiedziałem lekko chichocząc.
- Nie narzekaj! - udawała wkurzoną.
- No przecież żartuję, kocham naleśniki. - uśmiechnąłem się tym razem.

Zjedliśmy śniadanie. Adam nadal spał, a ja musiałem już wyjść do szkoły.
Dałem mojej siostrze buziaka w polik na pożegnanie, na co ona uśmiechnęła się
ze zdziwieniem, ale widząc mnie zmierzającego w stronę drzwi, pomachała mi.

*

Dotarłem pod szkołę. Stanąłem pod samymi drzwiami i wzdechnąłem. Nie miałem 
ochoty tam wchodzić. Nie miałem jednak wyjścia. Przekroczyłem próg szkoły
i poszedłem sprawdzić swój plan lekcji. Pierwsza była biologia. Da się znieść.
Po drodze do klasy zatrzymałem się przy swojej szafce aby wziąć ze sobą książki
od biologii. Przy okazji przejrzałem się w lusterku, które było zamontowane na
drzwiczkach od szafki. Nie wyglądałem jakoś korzystnie, nawet się nie uczesałem,
ale to nie było dla mnie ważne. 

Nagle usłyszałem dzwonek, a więc szybko udałem się pod klasę, w której 
zaczynały się moje zajęcia, wszedłem do sali w ostatniej chwili. Poszedłem gdzieś
na koniec, do ostatniej ławki pod oknem, usiadłem sam oczywiście. Nie miałem za
bardzo ochoty skupiać się na lekcji, dlatego położyłem tylko moje książki na
ławce i oparłem się na łokciu myśląc o wszystkim i o niczym. Po kilku minutach 
tej jakże interesującej czynności ktoś mi ją przerwał. 
- Hej, mogę się dosiąść? - usłyszałem.

________________________________________________

Jak myślicie, kto to mógł być? Ktoś robił sobie żarty z Nialla? 
A może w końcu ktoś zwrócił na niego uwagę?
Następny rozdział jutro, mam dość dużo czasu na pisanie, dlatego dodaje
je dzień po dniu. :)
HOPE U LIKE IT
{@hifromswagland}

sobota, 10 sierpnia 2013

1. Bad begin.

Niedziela. Ostatni dzień wakacji. Każdy chyba jest przygnębiony tym faktem, ale ja... Mnie to po prostu zabija. Nikogo tu
nie znam, wszystko wydaje się być obce. Nienawidzę takich sytuacji, ale muszę jakoś z tym żyć. Muszę? W sumie, nie muszę. 
Ale nie mogę się poddać, mimo, że życie mnie nie znosi. Patrząc na to z innej strony, to chyba i tak nie jest to najgorsza 
rzecz, w porównaniu do mojej przeszłości. Nie to, że nie lubię szkoły, z resztą jeszcze nie wiem, czy tę polubię. Wszystko
się okaże.

Okej, muszę się wziąć za siebie. Wyprasowanie koszuli nie należy do najłatwiejszych rzeczy. Z pewnością nie dla mnie. 
Muszę też przygotować się psychicznie, ale chyba nie mogą mnie od razu negatywnie postrzec, prawda? Eh, tyle myśli jest
w mojej głowie, że sam nie umiem ich ogarnąć. 

Chciałem dzisiaj iść spać trochę wcześniej niż zazwyczaj, w końcu jutro koniec wakacji, początek szkoły. Początek...nowego
życia? Lepszego mam nadzieję. Poszedłem wziąć prysznic, wszedłem do kabiny i zdążyłem już się zmoczyć, gdy usłyszałem telefon.
To był dla mnie lekki szok, bo kto mógł do mnie dzwonić? Od dawna nie słyszałem dźwięku, który przypominałby mój dzwonek.
Szybko się umyłem, wytarłem, założyłem same bokserki i szybko pobiegłem do mojej sypialni, aby sprawdzić kto dzwonił. 
Oczy szeroko mi się otworzyły gdy przeczytałem imię mojej siostry. Ona do mnie dzwoniła? O co mogło chodzić, przecież nigdy
się mną nie interesowała, sądziła, że rodzice mnie nie chcieli i byłem im zbędny. Odkąd skończyła 18 lat nawet się nie 
kontaktowaliśmy. Ale postanowiłem, że oddzwonię. Wybrałem jej numer i czekałem aż odbierze, ale nagle nieznajomy głos
wydobył się z telefonu:
- Czy rozmawiam z Niallem Horanem? - stanowczo odezwał się tajemniczy głos.
- Tak... a o co chodzi? - odparłem niepewnie.
- Cóż, nie wiem jak panu to powiedzieć... pana siostra miała przed chwilą wypadek, czy mógłby pan zgłosić się do szpitala
jak najszybciej pan może? - zamarłem.
- Ale... jak to? Gdzie? Co z nią? - spanikowałem, mimo, że siostra dawno nie była już wiele znaczącą osobą w moim życiu.
- Jeszcze nie wiemy czy przeżyje, ale robimy co w naszej mocy. - czułem jak moje życie staje się coraz gorsze, a po moim
policzku spływała już mała łza.
- Ale gdzie był ten wypadek? W Sheffield? - nerwowo zapytałem.
- Tak, na Garden Street. - w tle słyszałem jeden wielki hałas, co przerażało mnie jeszcze bardziej i sprawiało, że nie 
wiedziałem co myśleć.
- Czy wszystko jest dobrze z moją siostrą? Błagam niech pan mi coś powie! - niemal krzyczałem na niego, ale byłem po prostu
w wielkim szoku.
- Przewozimy ją do pobliskiego szpitala, jeśli pan może niech pan jutro zgłosi się tam do dr. McCourtney'a.
- Dobrze, będę jutro jak najszybciej tylko będę mógł, dziękuję bardzo, dobranoc. - próbowałem się jakoś uspokoić.
- Dobranoc, proszę spać spokojnie. - odrzekł, ale jak mogłem spać spokojnie? To było niewykonalne.
Moje życie było naprawdę jednym wielkim nieporozumieniem, cierpiałem przez ponad 10 lat z powodu śmierci rodziców, nie wiem
jakbym zniósł jeszcze śmierć siostry... To był kolejny cios w moim życiu, przed którym nie mogłem się obronić. Przez to 
wszystko jeszcze bardziej odechciało mi się spać, co się dziwić, kto by mógł teraz zasnąć. Czułem, że i w szkole nie będę
mógł się skupić, nie. Ja to wiedziałem. W sumie... nie wiedziałem nawet czy powinienem tam iść, chyba nic by się nie stało gdybym nie poszedł.
Gdybym przyszedł pierwszego dnia do szkoły w takim stanie, byłoby jeszcze gorzej niż normalnie...
Postanowiłem, że nie pójdę, tylko od razu jak wstanę pojadę do Sheffield, do szpitala. W końcu sama droga zajmie mi dobre
kilka godzin. 

 *

Moje myśli cały czas się gromadziły, przybywało ich więcej i więcej. Nie umiałem sobie z nimi poradzić, również łzy
nie dały mi spokoju. W końcu moje powieki stały się cięższe i mimowolnie zasnąłem przemęczony tą całą sytuacją.

*

Obudziłem się i spojrzałem na zegarek, który pokazywał 8:46 am. Przetarłem oczy, które nadal były czerwone od wieczornego
płaczu. Z trudem wstając z łóżka, poszedłem w stronę łazienki, aby ogarnąć się trochę po tym wszystkim. Oczywiście mogłem 
ogarnąć jedynie mój wygląd, moich emocji nie. Po drodze wziąłem jakieś spodnie i koszulkę. Już lepiej wyglądający wyszedłem
z łazienki, poszedłem po mój telefon do sypialni i czym prędzej wyszedłem z domu, aby pojechać do Sheffield. Zamknąłem
szczelnie drzwi wejściowe i zmierzyłem w kierunku mojego czarnego Cadillaca, na którego dość ciężko zapracowałem. Wsiadłem
i z głową pełną przeróżnych myśli odjechałem spod mojego domu. 

*

Podróż była wyczerpująca, a czym bliżej byłem szpitala, tym gorzej się czułem. Kiedy byłem już na miejscu, spojrzałem 
z lękiem na budynek i powoli wysiadłem z samochodu, naciskając przycisk blokady drzwi od mojego ukochanego Cadillaca 
(prawdopodobnie była to jedyna rzecz jaka mogła mi jeszcze sprawić jakąkolwiek radość).
Wszedłem przez wielkie szklane drzwi i udałem się w kierunku recepcji, pytając o dr. McCourtney'a. Miła recepcjonistka 
zaprowadziła mnie do niego. Siedział w swoim gabinecie, pijąc kawę. Pani z recepcji zostawiła mnie samego przed jego drzwiami,
które i tak były otwarte, ale postanowiłem grzecznie zapukać. 
- Proszę - powiedział.
- Dzień dobry, ja jestem Niall Horan. - oznajmiłem ze strachem.
- Ah, to Ty! Proszę wejdź. - w jego głosie była raczej radość, a nie smutek.
- Otóż, pewnie chcesz wiedzieć co z Twoją siostrą? - zapytał, choć można było to uznać za pytanie retoryczne.
- T-tak, oczywiście, proszę mówić. - głos drżał mi z niepokoju.
- Zaprowadzę Cię do niej. - orzekł ciepłym głosem.
Podążałem za nim długimi korytarzami, aż w końcu dotarliśmy do właściwej sali. Głośno przełknąłem ślinę z wielkim strachem,
moje serce biło równie głośno. Doktor otworzył drzwi z uśmiechem, a za nimi ujrzałem moją siostrę całą w bandażach.
Byłem tak zmieszany, ale z moich ust wydobyło się niepewne "Cześć, jak się czujesz?". Przy tym próbowałem się uśmiechnąć,
choć nie wiedziałem czy to właściwe posunięcie w tej sytuacji.
- Mogło być gorzej. - odrzekła z bólem. Ja nie wiedziałem w ogóle jak z nią rozmawiać, ale nie mogłem milczeć.
- Cieszę się, że wyszłaś z tego, byłem już na skraju załamania. - starałem się być miły jak nigdy jeszcze dla niej nie byłem.
- Co za różnica? Nigdy wcześniej się mną nie przejmowałeś. - ona jednak tego nie odwzajemniała.
- Nie kontaktowaliśmy się, ja nigdy nie byłem wrogo do Ciebie nastawiony. Chcę jakoś to wszystko naprawić, pozwól mi. -
próbowałem jak tylko mogłem, chciałem się z nią w końcu jakoś dogadać.
- Okej, może przesadzam. W sumie to wszystko moja wina, powinnam Cię pierwsza przeprosić. - zamurowało mnie, po tylu latach
ona chce zgody? Okej, też chciałem, ale to mnie mega zdziwiło.
- Dobrze, nie ma sprawy, zapomnijmy o tym wszystkim. - powiedziałem już ze spokojem.
- Nie wiem jak mogłam taka być, Ty przyjechałeś do mnie z tak daleka, teraz wiem, że Cię nie doceniałam. - to było 
naprawdę miłe, ale nie spodziewałem się tego.
- Już okej, powiedz mi lepiej co będzie dalej? - spytałem z uśmiechem.
- Ale z czym? - odparła nieco zdziwiona.
- No... jeśli pogodziliśmy się, to chciałbym jakoś naprawić te wszystkie nieporozumienia, wiesz... - powiedziałem trochę
nieśmiało.
- Oczywiście, może w ogóle powiedz mi gdzie teraz mieszkasz? Wiem, że na pewno nie zbyt blisko. - jednak ją coś we mnie
zainteresowało, brawo.
- Tak, racja. Mieszkam w Liverpoolu. Postanowiłem zostawić moje życie tutaj, w Sheffield. Choć trochę się boję nowej szkoły,
nowego otoczenia, jeszcze się z tym nie zmierzyłem, bo dzisiaj od samego rana wyruszyłem, żeby do Ciebie przyjechać i- 
- To miło z Twojej strony, naprawdę. W sumie też chciałam się stąd wyprowadzić. - przerwała mi.
- Jak tylko stąd wyjdziesz mogę Ci w tym pomóc. - nasza rozmowa była chyba najlepsza w całym życiu, nigdy z nią tak
ciepło nie rozmawiałem.
- Eh...właśnie... no, miałam taki zamiar. - wyczułem zakłopotanie w jej głosie.
- Więc nie ma na co czekać, mówię, że od razu jak wyjdziesz ze szpitala, pomogę Ci w wyprowadzce. - powiedziałem to, bo 
nic innego nie przyszło mi do głowy, a wiedziałem, że coś jest nie tak.
- Widzisz... ten wypadek... właśnie stał się gdy miałam wyjechać. - jej mina stała się bardziej poważna, moja z resztą też.
- Oh... nie wiedziałem. Ale teraz ja się Tobą zaopiekuję, jeśli pozwolisz. - chciałem jakoś odwrócić smutną atmosferę.
- Pewnie, tylko jest jeden ważny szczegół. - niepewnie odrzekła.
- Jaki? - byłem tym trochę zaskoczony, chociaż... nie wiedziałem co działo się w jej życiu.
- Mój chłopak już wyjechał do Manchesteru. Ja też właśnie tam jechałam. - westchnęła.
- Nie ma problemu, to po drodze do Liverpoolu, mógłbym nawet zawieźć tam Twoje rzeczy czy coś. - zaproponowałem.
- Byłoby super! Tylko my jeszcze nie mamy tam mieszkania... - dodała do tego lekki uśmiech.
- Hm, skoro tak, może zamieszkacie ze mną w Liverpoolu? Byłoby super! - chciałem ją przedrzeźnić.

___________________________________________________________________

Czy siostra Nialla zgodzi się na tę propozycję? Czy zmieni to jego dotychczasowe życie?
Czytajcie! Następny rozdział być może jutro lub we wtorek :)
tt: @hifromswagland

Intro

Nieśmiały, tajemniczy, samotny. Los nie uśmiecha się do 19-letniego blondyna. Jak zniesie pierwsze dni w nowym otoczeniu? Czy się odnajdzie? Czy w jego życiu zajdą zmiany? A może po prostu pokaże swoją inną stronę...

    __________________________________________________________

pierwszy rozdział jeszcze dzisiaj.
mój tt: @hifromswagland
ENJOY